W poniedziałki chodzę na łyżwy. Na godzinkę. To zajęcie świetnie rzeźbi łydki i nie tylko. Jazda na łyżwach angażuje również mięśnie brzucha i kręgosłupa. Działa jak aerobik czy bieganie, ale nie obciąża tak stawów, gdyż nie uderzamy ciągle nogami o podłoże.
Od wtorku do czwartku eksperymentowałam z różnorakimi cardio, aerobami, interwałami- szukałam zestawów, które przypadną mi do gustu. Zwracałam uwagę na te, które większy nacisk kładą na dolne partie ciała, gdyż mam figurę gruszki. Moje ramiona, brzuch są w miarę drobne, za to biodra i uda nieco większe (góra 34, dół 38- dlaczego nie cała w rozmiarze 36?!). I tak zrobiłam 'Turbo Spalanie' Ewy Chodakowskiej, zestaw 'nogi-brzuch-pupa' Mel B, składankę 'cardio + dolne partie ciała' razem z Fitappy.
W piątki chodzę na poledance (1,5h). Dopiero zaczynam- mam za sobą dwa miesiące. Taniec/fitness na rurce jest niesamowity! Mitem jest, że trzeba mieć bardzo silne ramiona i nie być przy kości. Ręce się wyćwiczą- moje w dwa miesiące zrobiły robotę, jakiej nie dały rady przez całe życie, a dodatkowe kilogramy migiem się straci- moja instruktorka z 78 schudła do 60 kg! O poledance więcej w piątki- będę zdawać relacje niemal na bieżąco.
Sobota miała być znów aerobowa, ale ze względu na mięśnie zmęczone dniem poprzednim postawiłam na rozciąganie (może w grudniu podejmę wyzwanie szpagatowe?), planki i wall-sit.
Tak minął mi tydzień. Oczywiście nie tylko ćwiczyłam, ale też jadłam- o tym niedługo ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz