Wszystko zaczęło się, gdy miałam 14 lat. Bardzo wtedy siebie nie
lubiłam. Miałam trądzik i sądziłam, że poszerzające się biodra to bez
wątpienia obrastający mnie tłuszcz, a nie efekt tego, że dorastam.
Oczywiście chciałam za wszelką cenę temu zapobiec, więc zaczęłam
przeszukiwać internet w poszukiwaniu diety cud. Wtedy natknęłam się na
ruch PRO-ANA. Reszty możecie się domyślić. Zapomniałam o całym świecie i
oddałam się dążeniu do perfekcji. Nad moim łóżkiem zawisł dumny napis
"Quod me nutrit, me destruit", ramę lusta zdobiły zdjęcia wysokich,
perfekcyjnych modelek, a w pamiętniku codziennie wspominałam o
motylkach. Dieta baletnicy, dieta kolorów tęczy, a w najgorszych
wypadkach woda-jabłko-gumy i przesypianie przynajmniej 2 posiłków- to
jeżeli chodzi o jedzenie. Do tego oczywiście ćwiczenia- tyle, żeby
spalić kalorie, które zjadłam. Nie więcej, nie mniej. Ta udręka trwała, z
przerwami, w których objadałam się czym popadnie, 2 lata. Straciłam
wtedy +/- 7 kg, garść włosów, mocne paznokcie i błysk w oczach. Całe
szczęście w porę się ocknęłam- nad kiblem, ze szczoteczką do zębów w
ręce, wiadomo w jakim celu, ALE ocknęłam się.
Kolejne
lata jakoś mijały. Wiosną zazwyczaj trochę biegałam, czasami nie jadłam
kolacji, robiłam tygodniowe detoksy, kilkudniowe diety, jednorazowe
wyjścia na basen i siłownię. Nie byłam w niczym konsekwentna- jak mi coś
przyszło do głowy, to realizowałam to. Resztę czasu beztrosko trwoniłam
na imprezy, alkohol, nieregularny sen, zakuwanie po nocach i śmieciowe
jedzenie. Wróciło stracone 7 kg i... dodatkowe 2. Czułam się bezsilna-
twierdziłam, że już zawsze będę wyglądać przeciętnie- bliżej gorzej, niż
lepiej, nie będę dobrze czuła się w sowim ciele, nie mam już o co
walczyć, nie spotkam na swojej drodze nikogo i niczego dobrego.
I
tak do końca liceum. Raz lepiej, raz gorzej. Przełomowy moment
nastąpił, gdy się zakochałam. Całe szczęście ze wzajemnością. To był
pierwszy raz od 5 lat, kiedy siebie zaakceptowałam. Skoro ktoś inny
pokochał mnie całą, taka jaka jestem, to dlaczego ja nie miałabym zrobić
tego samego? Wtedy znów uwierzyłam w siebie, nabrałam sił i motywacji
do działania, ćwiczeń, nauki. Chcę się podobać sobie, czuć się dobrze,
pozostać atrakcyjna w oczach mojego mężczyzny, zachować zdrowy i młody
wygląd. Przede wszystkim wynagrodzić mojemu ciału to wszystko, co
przeszło, a na co nigdy nie zasługiwało. To nie ma być jednorazowa
dieta, a styl życia. Dopiero co tego zasmakowałam i czuję się świetnie.
Chcę się tak czuć już cały czas!
Cieszę się, że przeszłaś na jasną stronę. :*
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę ;)
UsuńGratuluję zdrowego podejścia :) Fajnie napisany skrót połowy życia :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Napisanie tego (w końcu) było pewnego rodzaju ulgą i motywacją, by w końcu się zmienić.
UsuńWiesz ... każdy popełnia w życiu błędy. Ale większość ludzi albo przemilcza porażkę albo zaprzecza, że to był BŁĄD. Ludzie boją się błędów. Totalnie niepotrzebnie, bo to na nich się uczy.
OdpowiedzUsuńPięknie to widać na Twoim przykładzie - motywacja i siły na zmianę stylu życia. Powodzenia :)
Dziękuję:)
Usuń