Zrobiłam to- przebiegłam swój pierwszy w życiu ćwierćmaraton. Mam swój wymarzony i zasłużony medal. Jestem przeszczęśliwa i dumna z tego co udało mi się osiągnąć <3
Od strony organizacyjnej- był to mój pierwszy w życiu udział w zorganizowanej biegowej imprezie. Według mnie wszystko było w porządku- startery do odebrania w przeddzień i w dzień biegu, przyznanie numerów startowych, wydzielenie stref, ogrodzenia, bramki, organizacja ruchu- bez żadnych problemów! Kończyło się bieg, dostawało butelkę wody, oddawało czip, otrzymywało medal. Szybko i sprawnie obsłużono ponad 6 tysięcy osób!
Zestaw startowy. Była jeszcze Pepsi MAX ;) |
Wydarzeniu towarzyszyły niesamowite emocje, w powietrzu czuć było nutkę ekscytacji oraz zapach maści rozgrzewającej ;) Ludzie przychodzili i sami, i w grupkach- wszyscy jednak motywowali się nawzajem i życzyli sobie powodzenia. 3, 2, 1... RUSZYLIŚMY. Na początku dosyć ciasno i powoli, potem coraz luźniej i szybciej, by wreszcie znaleźć swoje tempo. Były święcące sznurowadła, fluorescencyjne opaski, spódniczki tutu, królicze uszka i kwiatowe wieńce na szyjach. Dopingowali nas kibice oglądający mundial w pobocznych barach, ludzie uciekający przed deszczem (tak, padało), zjadacze hamburgerów i kebabów (och ta ul. Świętojańska... ), rodzina i przyjaciele. Krzyczeli, że damy radę, że nie ma co się poddawać, bo jesteśmy już bliżej mety niż startu. Na 8 kilometrze, przy lesie, biegł z nami rudy lisek <3
Mój wynik: 10km w 1 godzinę i 1 minutę.
Poprawiłam swój czas o... 15 min ;) Bieg w grupie jednak dodaje skrzydeł!
Będę te chwile wspominać do końca życia! :) Nie wiem jednak, czy będę w stanie wziąć udział w kolejnych edycjach. Przy ćwiczeniach mocno obciążających stawy odzywa się moja niegdyś zwichnięta kostka. Bieganie na długie dystanse, szczególnie po asfalcie, trochę za bardzo mi szkodzi. Nie pomogły odpowiednio dobrane buty z właściwą wkładką, ani amortyzator stawu skokowego. Boli jak chodzę, jak stoję, jak leżę... od wczoraj smaruję kostkę na zmianę altacetem i maścią rozgrzewającą :(
Dumna mama wspierała bardzo <3 |
ALE! Ból jest chwilowy, duma jest wieczna! I to się liczy. Tego co udowodniłam tym biegiem sobie i innym nikt mi już nie zabierze! Mam ochotę na kolejne rywalizacje i kolejne wygrane! Może już nie w bieganiu, ale gdzieś na pewno! Tego samego życzę WAM! Żebyście uwierzyli w siebie i swoje możliwości, bo większość barier istnieje tylko w naszych umysłach. Ciało może o wiele więcej niż nam się wydaje! Jesteśmy energią, która nigdy nie zginie! xoxo
bardzo podoba mi sie pomysl tego biegu ;) oraz to, że bieganie stalo sie naprawde popularne!! :D
OdpowiedzUsuńTo prawda! Coraz więcej ludzi biega! Lepsza taka zdrowa moda niż inna ;)
UsuńŚwietnie że pobiegłaś, bardzo fajna impreza. Ja na razie mogę pomarzyć o 10km, ale kiedyś może, może. Najgorsze są kontuzje, w mieście ciężko znaleźć do biegania coś innego jak asfalt i moje kolano już to odczuwa. Super że mama wspiera :)
OdpowiedzUsuńMoja kostka też jest niepocieszona przez asfalty... :(
UsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńMoże i ja wybiorę się na ten bieg w Gdyni. :) Ale to nie prędzej niż za rok, może dwa. :D
Za rok! Bedę znów biec! :)
Usuńciekawy pomysł - bieg w nocy,chętnie sama wystartowałabym w takim :) mam pytanie :
OdpowiedzUsuńod kiedy biegasz i jak często trenujesz ?
Biegam od marca, ale tylko parę razy w ciągu miesiąca. Od listopada 2013r. 3-4 razy w ciągu tygodnia trenuję siłowo i tyle samo razy aerobowo :)
UsuńGratuluję wyniku
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBieganie w nocnych biegach to świetna sprawa ;-) Brawo za wynik;-)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam! Za rok też się wybieram! I dziękuję! ;*
Usuń