sobota, 21 czerwca 2014

Nocny Bieg Świętojański

Zrobiłam to- przebiegłam swój pierwszy w życiu ćwierćmaraton. Mam swój wymarzony i zasłużony medal. Jestem przeszczęśliwa i dumna z tego co udało mi się osiągnąć <3

Od strony organizacyjnej- był to mój pierwszy w życiu udział w zorganizowanej biegowej imprezie. Według mnie wszystko było w porządku- startery do odebrania w przeddzień i w dzień biegu, przyznanie numerów startowych, wydzielenie stref, ogrodzenia, bramki, organizacja ruchu- bez żadnych problemów! Kończyło się bieg, dostawało butelkę wody, oddawało czip, otrzymywało medal. Szybko i sprawnie obsłużono ponad 6 tysięcy osób!

Zestaw startowy. Była jeszcze Pepsi MAX ;)

Wydarzeniu towarzyszyły niesamowite emocje, w powietrzu czuć było nutkę ekscytacji oraz zapach maści rozgrzewającej ;) Ludzie przychodzili i sami, i w grupkach- wszyscy jednak motywowali się nawzajem i życzyli sobie powodzenia. 3, 2, 1... RUSZYLIŚMY. Na początku dosyć ciasno i powoli, potem coraz luźniej i szybciej, by wreszcie znaleźć swoje tempo. Były święcące sznurowadła, fluorescencyjne opaski, spódniczki tutu, królicze uszka i kwiatowe wieńce na szyjach. Dopingowali nas kibice oglądający mundial w pobocznych barach, ludzie uciekający przed deszczem (tak, padało), zjadacze hamburgerów i kebabów (och ta ul. Świętojańska... ), rodzina i przyjaciele. Krzyczeli, że damy radę, że nie ma co się poddawać, bo jesteśmy już bliżej mety niż startu. Na 8 kilometrze, przy lesie, biegł z nami rudy lisek <3


Mój wynik: 10km w 1 godzinę i 1 minutę. 
Poprawiłam swój czas o... 15 min ;) Bieg w grupie jednak dodaje skrzydeł!

Będę te chwile wspominać do końca życia! :) Nie wiem jednak, czy będę w stanie wziąć udział w kolejnych edycjach. Przy ćwiczeniach mocno obciążających stawy odzywa się moja niegdyś zwichnięta kostka. Bieganie na długie dystanse, szczególnie po asfalcie, trochę za bardzo mi szkodzi. Nie pomogły odpowiednio dobrane buty z właściwą wkładką, ani amortyzator stawu skokowego. Boli jak chodzę, jak stoję, jak leżę... od wczoraj smaruję kostkę na zmianę altacetem i maścią rozgrzewającą :(

Dumna mama wspierała bardzo <3
ALE! Ból jest chwilowy, duma jest wieczna! I to się liczy. Tego co udowodniłam tym biegiem sobie i innym nikt mi już nie zabierze! Mam ochotę na kolejne rywalizacje i kolejne wygrane! Może już nie w bieganiu, ale gdzieś na pewno! Tego samego życzę WAM! Żebyście uwierzyli w siebie i swoje możliwości, bo większość barier istnieje tylko w naszych umysłach. Ciało może o wiele więcej niż nam się wydaje! Jesteśmy energią, która nigdy nie zginie! xoxo

wtorek, 17 czerwca 2014

Zmiany, zmiany, zmiany!

Tak jak zapowiadałam, wybrałam się na kolejne pomiary. Ograniczyłam węglowodany i zrezygnowałam W OGÓLE z białego cukru oraz po raz pierwszy w życiu zdecydowałam się na zakup i używanie suplementu dla sportowców. Do tego wszystkiego przygotowuję się do mojego pierwszego w życiu biegu, który jest już w najbliższy piątek! :)


10 czerwca wybrałam się do apteki na pomiar tkanki tłuszczowej, BMI i wody w organizmie. Efekty znów mnie zaskoczyły- tym razem pozytywnie! Wiedziałam, że przytyłam i BMI skoczyło mi z 21 na 22, ale zrzuciłam to na zaniedbaną przez egzaminy i upały dietę. A tu niespodzianka! Tkanka tłuszczowa spadła o 2%. Czyli mój dodatkowy kilogram to MIĘŚNIE! Dzięki nim mój organizm jak szalony spala wszystkie kalorie! Wniosek- przy regularnym trybie życia, ćwiczeniach i czystej diecie jeden 'cheat meal' nie zaszkodzi, nawet, gdy czasami zrobi się z niego 'cheat week' ;) Woda w organizmie, mineralizacja kości też wzorowo.


Od dnia drugiego pomiaru postanowiłam starać się jeszcze bardziej. Po pierwsze, zrezygnowałam ze słodyczy. Białego cukru unikam jak ognia i nazywam go 'białą śmiercią'! Zauważyłam, że przy regularnych zdrowych posiłkach nie mam napadów głodu i nie czuję nieodpartej ochoty na słodkości. Częściej jem desery z owoców, jogurtu, twarożku, słodzę je lipowym miodem.



Delikatnie ograniczyłam węglowodany. Prostych staram się spożywać jak najmniej, właściwie to tylko w posiłku uzupełniającym po treningu. Złożone jak najbardziej, ale też w ograniczonych ilościach. Ubytek kalorii z węglowodanów z zastąpiłam kaloriami pochodzącymi z białka. Jem więcej chudego nabiału, gotowanego drobiu i wołowiny :) Dzienne spożycie jest na poziomie 1400-1600 kcal :)




W te ostatnie chwile przed wakacjami staram się jak mogę, żeby w bikini wskoczyć w jak najlepszej formie. Żeby moja ciężka praca była jeszcze bardziej efektywna zdecydowałam się wspomóc suplementem diety L-karnityną. Polecił mi ją trener mojej siłowni, certyfikowany specjalista ds. współczesnej suplementacji i diety sportowców. Czym jest i jak działa (w tym jak działa na mnie) L-karnityna już za tydzień!





I ostatnia oraz najważniejsza na tę chwile sprawa to mój pierwszy w życiu zorganizowany bieg. 20 czerwca biorę udział w nocnym biegu na 10km z okazji Nocy Świętojańskiej w Gdyni. Biegam dopiero od kwietnia. Podczas wiosennej przerwy świątecznej cieszyłam się, gdy udało mi się przebiec 2,5km w ciągu 30 min. Teraz w 30min przebiegam 6km, a ostatnio 10km przebiegłam w 1h 15 min! Skąd mój pomysł na start i dlaczego od razu rzuciłam się na tak głęboką wodę? Bo uwielbiam duże wyzwania! I mam chrapkę na medal... Ten za uczestnictwo ;) Największą nagroda będzie dla mnie moment, w którym przekroczę metę!


A za rok będę się przygotowywać to amatorskiego konkursu w wyciskaniu sztangi leżąc w kategorii kobiet, a za dwa lata... zawody bikini fitness! Wszystko jeszcze przede mną!